wtorek, 6 października 2015

Mała rzecz, a wnerwia, czyli 5 drobnostek, które uprzykrzają mi francuską codzienność.



Jesienna deszczo-słoneczniada (bo zdecydować się nie może) wprawiła mnie w refleksyjny nastrój. ( Odbiciem humoru są dziwaczne fotki).
Będzie znów o mojej Francji. Wychwalałam ją już (Francja da się lubić), dziwiłam się jej (3 rzeczy, które dziwią mnie u Francuzów. i Wakacje na akord.) oraz wyliczałam czego mi tu brakuje. (Szkoda, że tutaj nie ma.)
  Dziś trochę na tę Francję ponarzekam. Bo są takie drobnostki, pierdołki, które dla innych może nie mają większego znaczenia, ale mnie potrafią w tej mojej Francji doprowadzić do białej gorączki.

A więc do dzieła!
Dziś w WYLICZANKACH o "kłodach pod nogi" w mojej francuskiej codzienności.



1.  Skróty:
I to nie jakieś tam w stylu naszego PKP, czy ZUS. Francuzi kochają długaśne zbitki liter, których znaczenia nie rozumie nikt, pewnie nawet ci, co je wymyślili. Żeby na przykład dostać P.K.T.T w urzędzie pracy trzeba wypełnić C.A.P.S. i dołączyć ksero C.C.A.G.. Rozszyfrowywanie skrótów zajmuje więcej czasu, niż całe załatwienie sprawy. Prawdziwą radochę mam na szkolnych zebraniach, bo ja nie rozumiem, sąsiad po lewej nie rozumie i sąsiadka po prawej tez nie. I czy skróty nie zostały wymyślone, by życie uprościć??

2. Po jajko do Carrefoura.
Jaja mi zabraknie do naleśnika, pasta do zębów skończy się w najmniej odpowiednim momencie i muszę drałować do hipermarketu, przeciskać się przez tłumy i stać w gigantycznych kolejkach. O, jak mi brakuje mojego mazurskiego sklepiku u Pani Zosi albo jakiegokolwiek innego osiedlowca.



3. Drogowe szaleństwo.
Nigdy nie pojmę, kto wpadł na tę genialną myśl, by przejścia dla pieszych umieszczać tuż ( ale dosłownie: tuż, tuż) za rondem.  Ani to bezpieczne, ani praktyczne. A mnie po prostu wkurza na maksa.

4. Dzień zamkniętych sklepów.
Zapewne w tym miejscu wielu z Was nie zgodzi się ze mną, ale mi po prostu brakuje sklepów otwartych w niedzielę, bo mi tygodnia za mało.

5. I nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o moim francuskim klasyku, czyli francuskich kolejach. Jednym zdaniem: Nie trawię z całego serca. A więcej na ten temat  w poście Powtórka z rozrywki.

O! To tyle tak na szybko. Wyrzuciłam z siebie, co mi na sercu leży i już mi lepiej. Przynajmniej dopóki jajka w domu nie zabraknie, a zza ronda nie wyskoczy niespodziewany piechur.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz