niedziela, 17 stycznia 2016
O wpływie zimna na rozwój mojej francuszczyzny.
I to nie o to chodzi, że jak mi zmrozi szare komórki, to szybciej przyswajam. Nie. Chyba nie?
Jeszcze 6 lat temu potrafiłam wydukać "merci" i "bonjour". Kiedy o tym myślę, to jestem z siebie zadowolona i czuję lekką dumę, że potrafię swobodnie funkcjonować w świecie tylnojęzykowego rrrrr. Z drugiej jednak strony, 6 lat to kupa czasu i przy odrobinie dobrej woli i pracy, mogłabym wznieść się nieco wyżej. Chęci moje i możliwości są jednak zmienne i często, jeśli tylko mogę, wolę unikać nieznanego rozmówcy, niż błąkać się w zawiłościach czasów i rodzajników. Szczególnie jeśli brak naturalnego tematu do rozmowy.
Na szczęście przyszła zima i wszystko stało się prostsze.
Zaczynam już od dworca, gdzie spotykam mojego regularnego towarzysza podróży. Zazwyczaj w tym momencie, wysiłkiem mojego mózgu próbuję odnaleźć temat, który nie skończy się na: "Bonjour. Ca va?" Jednak gdy mróz zapanuje nad światem, rozmowa toczy się swobodnie:
-Ale zimno.- on
- To prawda. Chyba minus jeden. -odpowiadam ja, z ukrywaną satysfakcją, że zimno to jest -15, a to? Phhh!!
- Musiałem wstać pół godziny wcześniej, żeby szyby odskrobać.
- Ja mam szczęście, bo mam garaż.
I tak dalej, i tak dalej. Jest miło, mroźno i naturalnie.
A potem, z większą już swobodą, wkraczam do pokoju nauczycielskiego, który okupują tłumy.
-Oj, będziemy mieli dziś sporo nieobecności.
-Masz rację. Niektórych nieźle zasypało.
-Kto by pomyślał, że w końcu zrobi się tak zimno.
-To jeszcze nic. Luty podobno ma być rekordowy.
I znów staję się nienagannym rozmówcą i po kątach się nie kryję, bo wiem, że zimowy temat uratuje mnie z każdej opresji.
W podobny sposób prowadzę konwersację na poczcie i sklepie mięsnym. I myślę sobie, że nie jest ze mną tak źle. Ba, jest nawet dobrze. Żeby tylko odwilż nie przyszła, bo następna taka okazja pojawi się dopiero wczesną wiosną.
Mogą Ci się spodobać:
3 rzeczy, które dziwią mnie u Francuzów.
Nie wszystko złoto, co się świeci, czyli mój pogląd na francuską szkołę.
Kaszanka i losowanka.
Dzień dobry, it's nous.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2016
(13)
-
▼
stycznia
(8)
- Co noszę w kieszeni? 10 aplikacji z mojego smartfona.
- O tym jak się tarzam z uczniami po podłodze.
- Wyrodni rodzice.
- O wpływie zimna na rozwój mojej francuszczyzny.
- Piosenki z "bonusem", czyli naga prawda o tekstach...
- Minimalistyczna zima.
- Ładnie czytać. Przegląd biblioteczek do pokoju dzi...
- TOP 5 na 2016.
-
▼
stycznia
(8)
Labels
balkon
blog
Boże Narodzenie
ciasteczka
do kawy
dom
dwujęzyczność
dwukulturowość
dziecko
Francja
ja
jesień
kobieta
kosmetyki
książki
lato
LBA
makijaż
mama
manualnie dla dzieci
mężczyzna
miasto
międzynarodowość
moda
moda dziecięca
moda męska
motywacja
muffiny
pasje
plastyka
pogoda
Polka we Francji
Polska
praca
przekąski
przepisy
przyjaźń
przyjemności życia
refleksje
rodzicielstwo
rodzina
rozwój dziecka
sałatki
społeczeństwo
stylizacje
stylizacje dziecięce
szafa
szkoła
trójjęzyczność
uczniowie
warzywa
wiosna
wnętrza
współczesność
zabawki
zakupy
zima
zwyczaje i obyczaje
życie codzienne
życie codzienne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz